Karczyce - Parafia Ramułtowice

Idź do spisu treści

Menu główne:

Karczyce

Historia kościołów


Kościół Podwyższenia Krzyża świętego

Po raz pierwszy kościół został wzmiankowany w regeście dziesięcinnym nuncjusza Galharda de C. w r. 1335. W landbuchu księstwa wrocławskiego z r. 1353 zostaje wspomniana miejscowość, sołtystwo i pleban. Istniejący wtedy kościół wzniesiony został po części z kamienia polnego i elementów drewnianych. W latach 1564-1654 odprawiano w nim nabożeństwa w duchu nauki Marcina Lutra. W r. 1654 kościół został przejęty przez katolików. Decyzją władz państwowych w r. 1778 została zlikwidowana katolicka parafia w Karczycach, w skład której wchodziła jeszcze wieś i kościół w Gałowie. Dlaczego to się stało?


Na mocy dekretu rządowego z 3 marca 1758 r. rozpoczęto pierwsze kasaty katolickich parafii, jak wtedy motywowano, „z powodu uszczuplenia liczby katolików i zmniejszenia dochodów parafialnych”. Po zinwentaryzowaniu majątku zniesionych kościołów parafialnych zarząd nim przejęło państwo. Budynki kościelne zamykano lub przekazywano je protestantom. Rząd obiecał stworzyć z majątków zniesionych parafii fundusz dla wspierania pozostałych kościołów katolickich. Rządowa obietnica pozostała jednak tylko w sferze gołosłownych zamiarów. Na tej właśnie fali dokonano zniesienia parafii w Karczycach. Jedynym plusem tego wszystkiego był fakt, że istniejący kościół nie przekazano w ręce miejscowych protestantów. Niestety, państwo, które wzięło go pod opiekę, całkowicie przestało się nim interesować.
Kosztem katolickich majątków przy poparciu państwowych zasobów organizowano protestanckie parafie i szkoły, niekiedy dla bardzo małej liczby protestanckich dusz.


Po likwidacji parafii katoliccy mieszkańcy obsługiwani byli duszpastersko przez proboszcza z Lutyni ks. Józefa Hoffmanna. On też, gdy zauważył w r. 1780 na budynku kościelnym wiele zniszczeń, rozpoczął starania o ich wyremontowanie. Od r. 1822 w Karczycach duszpasterzowanie rozpoczął ks. Hubner. Za jego czasów gwałtowna wichura zerwała dach nad prezbiterium kościoła, który został szybko zreperowany. Dodatkowo wykonano nowy dach i strop nad nawą, a ściany wzmocniono przez założenie specjalnych kotew (ankrów) i wykonanie murów oporowych. Zapewne od tego czasu już nic więcej nie działo się wokół tej świątyni, gdyż z informacji po przeprowadzonej biskupiej wizytacji w r. 1858, można było przeczytać, że kościół znajduje się w ruinie budowlanej.


Zmiana sytuacji nastąpiła po przejęciu urzędu proboszczowskiego przez księdza Kiesela w r. 1861. Od samego początku swego duszpasterzowania tu rozpoczął starania i zabiegi o zdobycie potrzebnych funduszy na reperacje idącego w ruinę kościoła w Karczycach. A sprawa nie była łatwa. W Karczycach liczba katolików nie przekraczała 200 osób, a do tego miejscowy patron był wyznania ewangelickiego i nie miał najmniejszej ochoty na wsparcie finansowe. Wtedy to ksiądz Kiesel wysłał 17 listopada 1871 r. list do biskupa ordynariusza Henryka Forstera, aby ten przejął patronat nad świątynią w Karczycach, a z tym obowiązek budowy lub konserwacji kościoła. Jednocześnie zasugerował biskupowi, aby ten zechciał także reaktywować katolicką parafię, przeznaczając odpowiednią ilość środków finansowych na utrzymanie przede wszystkim nowego proboszcza. W odpowiedzi na pismo księdza Kiesela arcybiskup Forster uzasadniał brak możliwości realizacji tego planu, gdyż biskupstwu po przeprowadzonej w r. 1810 sekularyzacji brakowało środków finansowych na wsparcie tak małych parafii. Jedynym sukcesem w rozmowach księdza Kiesela z ordynariuszem wrocławskim było to, że ten ostatni zgodził się na przekazanie, uzyskanego po spalonej starej plebanii w dniu 28 lutego 1868 r., odszkodowania na nowo utworzony fundusz, administrowany przez parafię. Fundusz ten nosił nazwę Kirchen- und Pfarrhaus -Baufond. Według zamysłu proboszcza ten fundusz miał być w przyszłości fundamentem do reaktywowania katolickiej szkoły i parafii w Karczycach, której -jak wspominał - nie wolno było nigdy pozwolić wygasnąć.

Ksiądz Kiesel w r. 1861 opisał stan kościoła w Karczycach jako tragiczny, grożący zawaleniem. Dach i sufit w wielu miejscach był tak podziurawiony, że można było przez nie oglądać niebo. Próbował załatać dziury, lecz ilekroć zwracał się do różnych cieśli, to słyszał słowa odmowy. Każdy z nich bał się wejść na dach kościoła. Belki były tak zmurszałe, że mogły się w każdej chwili zawalić. Zwisały z nich miliony pajęczyn, przypominające swoim wyglądem „brukselskie koronki” .
W bardzo dobrym stanie były mury kościoła, które wykonano z kamieni polnych i osadzono na mocnych fundamentach wykonanych na zaprawie wapiennej.


Zapewne kościół szedłby w dalszą ruinę, gdyby nie wydarzenie mające miejsce 11 maja 1878 r. W tym dniu do cesarza Niemiec Wilhelma I, przejeżdżającego centralną ulicą Berlina, dwa strzały oddał młody, niezrównoważony psychicznie czeladnik. Z tego i, jakby na zamówienie, z drugiego zamachu (2 czerwca), cesarz wyszedł cało z życiem. Z tej okazji obywatele przesyłali setki listów na jego adres z życzeniami powrotu do zdrowia i podziękowania za szczęśliwe ocalenie. Wiele miejsca tym dwóm wydarzeniom poświęciła prasa, podkreślając szczęśliwe uniknięcie śmierci z ręki zamachowców. Także i proboszcz z Lutyni ksiądz Kiesel wysłał list do cesarza, w którym dziękował Bogu za uratowanie mu życia. Do tego pisma dołączył także swoją skromną prośbę, czy nie mógłby on jako wyraz dziękczynienia Bogu za uratowanie życia odbudować zrujnowany kościół w Karczycach, jak kiedyś w r. 1865 odbudował izbę pamięci w Lutyni. Odpowiedź na jego pismo przyszła z Berlina bardzo szybko. Informowano w nim proboszcza, że cesarz wyraził zgodę na partycypacje w kosztach odbudowy a wszelkie formalności z tym związane będzie załatwiać pan dr Falk.


Od tej chwili cała sprawa nabrała charakteru urzędowego. Proboszcz został zobowiązany do przedstawienia stanu kościoła. Do Karczyc kilkakrotnie przybywała komisja państwowa, lustrująca aktualny stan na miejscu. Stwierdzono, że pracom remontowym powinny zostać poddane trzy ściany szczytowe kościoła. Należało wykonać nowe wiązary dachowe, położyć nowe dachówki i sufit. Naprawie podlegać miały także mocno uszkodzone części muru. Całość kosztów oszacowano na 4 500 marek. Oczywiście, jak to zwykle bywa, sprawa z wydaniem pozwolenia na remont przeciągała się. Teraz nastąpił czas zapoznania się z kosztorysem i jego akceptacją przez ówczesnego kolatora i członków katolickiej wspólnoty. Powiatowy Urząd Budowlany w Środzie Śląskiej pisemną akceptację otrzymał jeszcze we wrześniu 1879 r., ale pisemną zgodę na remont wydał dopiero pod koniec kwietnia 1880 r. Do członków Rady Parafialnej dotarła ona dopiero pod koniec maja. Ta opieszałość spowodowała, że proboszcz ksiądz Kiesel wraz z członkami Rady miał trudności w znalezieniu odpowiednio dobrych i solidnych fachowców. Bowiem, jak było w zwyczaju, z nimi ustalano terminy zawsze z dużym wyprzedzeniem. Do tego należy dodać fakt, że kosztorys nie przedstawiał atrakcyjnej oferty - możliwości zarobienia dużych pieniędzy. Dlatego zgłaszali się liczni chętni, na których kolator kościoła nie wyraził zgody. Powód był jeden: posiadali zbyt złą opinię. Byli wcześniej na innych budowach nierzetelni. Po licznych pertraktacjach i rozmowach chęć remontu kościoła zgodził się przejąć znany z solidności przedsiębiorca budowlany Gobel z Kątów Wrocławskich. Zobowiązał się wykonać go do 15 października 1880 r. za sumę 4 300 marek.

Pan Gobel wraz ze swoimi robotnikami zabrał się bardzo szybko do prac remontowych. Do pomocy przy wykonywaniu wszelkich robót ciesielskich zatrudnił dodatkowo mistrza ciesielskiego pana Jaithnera z Kątów.
Prace posuwały się w tak szybkim tempie, że remont kościoła został zakończony na kilka dni przed wyznaczonym terminem. Jak wspomina proboszcz: majstrowie wykonywali swoje prace z sumiennością i wielką bezinteresownością za co należy ich pochwalić. Kościół był nie tylko na zewnątrz odnowiony, ale także i wewnątrz. Prace renowacyjne i malarskie przeprowadził pan Tettenborn z Kątów. Odnowił on gotyckie sklepienie chóru, na ściany została położona farba koloru zielonego. Sufit, ambonę, konfesjonał, chór i drzwi wejściowe zostały pomalowane farbą olejną w kolorze orzechu. Łuk triumfalny przyozdobiono napisem: „Salve crux pretiosa" (Witaj Krzyżu drogi), natomiast tylnią jego stronę: „In hoc signo vinces" (W tym znaku zwyciężysz). W kościele poddany remontowi został także chór organowy, małe organy i ołtarz, który pochodził jeszcze z czasów protestanckich. Był to ołtarz posiadający dodatkowo dwa ruchome skrzydła. W środkowej części znajdowała się scena z ukąszeń węży na pustyni i uzdrawiająca Boska moc dla tych, którzy z wiarą i ufnością spoglądają na miedzianego węża sporządzonego przez Mojżesza. Na lewym skrzydle scena z Ecce Homo (Oto człowiek), a na prawym postać fundatora ołtarza - pana von Uttmanna. Ten protestancki ołtarz został usunięty z prezbiterium, a na jego miejsce postawiono nowy, wykonany przez firmę z Wrocławia, w stylu neogotyckim. Obraz ołtarzowy wykonał artysta pan Winter i przedstawiał świętą Helenę z odnalezionym świętym Krzyżem.


Po zakończeniu remontu rozpoczęły się prace przygotowawcze do uroczystego poświęcenia. Wierni przyozdobili kościół jesiennymi kwiatami. Pomimo złej pogody i trudnej drogi, na tę uroczystość przybyli liczni katolicy z bliska i daleka. Chcieli wesprzeć swą obecnością modlitwy dziękczynne tej małej katolickiej wspólnoty z Karczyc. Po wielu latach starań i zabiegów, nieskończonej liczbie pism i próśb, rozmów z władzami administracyjnymi, stary i ulegający zrujnowaniu kościół w Karczycach doczekał się upragnionego remontu oraz uroczystego poświęcenia 24 października 1880 r. Uroczystego aktu poświęcenia dokonali kapłani: archiprezbiter i radca Majunke przy asyście lutyńskiego proboszcza księdza Kiesela.. Warto tu dodać, że ksiądz F. Kiesel nie zakończył starań o doprowadzenie kościoła i otoczenia do schludnego wyglądu, godnego sakralnej budowli. Po poświęceniu kościoła zaczął się zastanawiać, co zrobić ze starym, drewnianym przedsionkiem, który nie tylko nie pasował do wyremontowanego kościoła, ale groził zawaleniem. Można było go rozebrać i w jego miejsce postawić nowy. Jednakże ze względu na wyczerpanie środków finansowych z kasy parafialnej, postanowiono rozwiązanie tej sprawy przesunąć na inny termin. W tym czasie postanowiono zebrać odpowiednie środki i zakupić potrzebny materiał budowlany oraz zaprojektować nowy przedsionek. Po roku wielu starań i zabiegów ksiądz proboszcz F. Kiesel mógł wiernym ogłosić, że na uroczystość odpustową Podwyższenia Krzyża św. przedsionek będzie wykonany. Zaprojektowano go w stylu neogotyckim. Jednakże zła aura spowodowała spowolnienie prac budowlanych i, gdy nadszedł czas uroczystości odpustowej 14 września 1881 r., przedsionek nie był jeszcze ukończony. Dlatego zaplanowane poświęcenie zostało przesunięte na dzień poświęcenia kościoła, tzn. koniec października.


Proboszcz bardzo się cieszył, że na uroczystości odpustowe przybyło bardzo wielu katolików z różnych parafii. Karczycki kościół był wypełniony aż po brzegi. Główny celebrans odpustowej uroczystości miejscowy proboszcz, dziękował wszystkim za przybycie i pokazywał zebranym dokonania, jakie miały miejsce w ciągu całego roku tzn. wykonanie dwóch nowych witraży z wizerunkami krzyża. Ustawiony został też nowy ołtarz, który dał proboszczowi możliwość ogłoszenia wśród wiernych organizacji po raz pierwszy uroczystości odpustowych pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża św. Proboszcz wyjaśnił; dlaczego do tej pory nie sprawowano liturgii odpustowej w tym kościele. Przede wszystkim dlatego, że do tej pory w kościele ani też w samym ołtarzu, nie było żadnego krzyża. Nie było również na przykościelnym cmentarzu. Bardzo gorliwy proboszcz z Lutyni postawił go tam po raz pierwszy w r. 1866. Sytuacja się zmieniła, kiedy skrzypiący, zniszczony i ubogi ołtarz został zastąpiony nowym. W jego wnętrzu umieszczono obraz Krzyża św., wykonany ręką wybitnego artysty Wintera. Od tej chwili można było sprawować liturgię odpustową w kościele. Ciekawe było to, że proboszcz nie rozebrał i nie zniszczył starego, poprotestanckiego ołtarza lecz umieścił go w przedsionku drewnianej dzwonnicy i rozesłał do różnych gazet anons o chęci jego sprzedania. Wszyscy uczestnicy uroczystości odpustowej, odchodząc z kościoła, obiecywali ponowne pojawienie się na ogłoszonym poświęceniu.
Proboszczowie z Lutyni sprawowali opiekę duszpasterską w Karczycach do roku 1992, kiedy kościół został przyłączony do nowo utworzonej, a raczej na nowo wskrzeszonej parafii Ramułtowice. Wtedy też w niedługim czasie dokonano przełożenia dachu. W 2005 roku kościół został poddany fumigacji czyli wytruciu szkodników w drewnie, pomalowano wnętrze kościoła, wykonano nowe schody na ambonę i chór, wymieniono zewnętrzne drzwi do kościoła i drzwi kaplicy przedpogrzebowej stanowiącej z nim całość . Po nawałnicy w 2015 roku naprawiono uszkodzony dach. W 2018 roku została pomalowana i naprawiona cała tynkowana elewacja kościoła.
(wykorzystano informacje ze zbioru „Dekanat Kąty Wrocławskie” ks. Mieczysław Kogut)



 
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego